Weronika Fąfara (6B)
Koniec roku szkolnego już tuż tuż, za chwilkę będą wakacje. Moim zdaniem jest to najlepszy czas w roku, nie ma szkoły, można się wysypać, chodzić późno spać albo lenić się. Słowem można robić co się chce.
Jednak nie zawsze tak jest. W zeszłym roku ten okres był dla mnie istną katorgą i chciałam, aby jak najszybciej się skończył. Dwa dni przed wakacjami były całkiem normalne, bliźniacy jechali na obóz, my nudziliśmy się w domu. Dzień później też był całkiem normalny, lecz wszystko się zepsuło, gdy mama wróciła ze sklepu. Okazało się, że wygrała w loterii bilety na niezapomniany wyjazd do „raju” na dwa tygodnie.
Wszyscy byliśmy zachwyceni, ja z siostrami zaczęłam już planować, co będziemy na wyjeździe robić. Lecz to co dobre, szybko się kończy. Mama przerwała nam kłótnie o tym, czy będziemy budować ogromny zamek z piasku – za czym była Hania, czy będziemy całymi dniami kąpały się w basenie na terenie hotelu – za czym stałam ja wraz z Elizą, czy też może będziemy się opalać na ogromnej plaży – co wymyśliła sobie Karolina. Powiedziała nam, że bilety ma tylko dwa i tu tkwił problem. Dwa bilety, a nas szóstka. Oznajmiła, że ona z tatą polecą na wyspę do „raju”, a my wyjedziemy w tym czasie do cioci Lary. Niestety była to zapowiedź czekającej na nas katastrofy.
Każdy z naszej rodziny ciocię Larę uwielbia. Jest ona młodszą siostrą mamy i jest najmłodsza z całego jej rodzeństwa. Jest bardzo sympatyczną i zawsze miłą osobą. Mieszka ona nad morzem.
Gdy mama powiadomiła swoją siostrę, zaczęliśmy się pakować. Oczywiście był z tym problem. Okazało się, że w jednej z dwóch walizek zamek się oderwał i nie dało jej się otworzyć. Była to walizka rodziców, a że oni jechali za granicę, to wzięli naszą. Przeszukałyśmy z dziewczynami cały dom, ale nie znalazłyśmy nic, aby schować nasze rzeczy, oprócz kilku starych, rozpadających się sklepowych reklamówek. Musiałyśmy się do nich spakować.
Dzień później z samego rana pakowaliśmy wszystko do samochodu. Kiedy razem z Elizą i Karoliną niosłyśmy reklamówki z naszymi ubraniami, to dół torebek się przedziurawił i wszystkie ubrania spadły na ziemię. Przetrwała tylko jedna reklamówka, która była Hani. Okazało się, że w swojej „walizce” miała same pluszaki i inne zabawki, więc gdy nasze biedne ubrania leżały brudne i pogniecione na ziemi, to jej pluszaki siedziały sobie w reklamówce. Ale to też nie było najgorsze.
W drodze na dworzec kolejowy staliśmy w ogromnym korku, przez co spóźniliśmy się na pociąg, a następny był dopiero za dwa dni. Lot rodziców miał być pojutrze, przed pociągiem, dlatego rodzice postanowili, że jednak nie pojedziemy do cioci. Pojedziemy, kiedy wrócą.
Byłyśmy bardzo zawiedzione, nie tylko dlatego, że nie pojedziemy do cioci Lary, ale też dlatego, iż mieliśmy przez całe dwa tygodnie zamieszkać u naszej sąsiadki mieszkającej naprzeciwko.
Jest to starsza pani, która nie zawsze jest miła. Nie rozumiem, jak mogli rodzice poprosić ją o to, abyśmy u niej mieszkały w wakacje – moim zdaniem to prawie niemożliwe. Nasza sąsiadka ma trzy koty, duszno w domu i żyje bez Internetu, i elektrycznych gadżetów.
Dzień, w który rodzice mieli lot, a my mieliśmy przenieść się do naszej sąsiadki, był bardzo upalny, było powyżej trzydziestu stopni Celsjusza. A u starszej pani było chyba goręcej niż na zewnątrz, śmierdziało kocią karmą i prawie nie można było oddychać w jej domu. Było okropnie!
Najgorsze było to, że wszyscy nasi znajomi wyjechali i nie miałyśmy się z kim spotykać. Hania ciągle denerwowała nas i wiecznie przypominała nam, jak to jej się nudzi. Karolina spędzała całe dnie, siedząc w cieniu pod naszym domem i próbując łapać Internet, a ja z Elizą na szczęście nie zapomniałyśmy wziąć piłki z naszego domu i jedyne co mogłyśmy robić, to nią grać i się bawić. Sąsiadka okazała się w porządku, zabierała nas na lody, do parku, na place zabaw. Robiła dobre jedzenie, poznałyśmy też jej wnuczkę, która była bardzo sympatyczną dziewczyną.
Nie tak planowałyśmy z siostrami spędzić czas na wakacjach. Nie było aż tak źle, jak na początku myślałam. Było nawet miło. Wiedziałam też, że po powrocie rodziców spędzimy gdzieś z nimi wakacje, a potem pojedziemy do cioci.
Adriana Mucha (5B)
Według ogólnie dostępnych informacji największym zainteresowaniem współczesnej młodzieży cieszy się INTERNET. Jest także dobra informacja. Wiele osób odkrywa swoje pasje, odrywając się przy tym od telefonu, komputera lub telewizora. Ta PASJA to najczęściej sport, np. piłka nożna, koszykówka, siatkówka, piłka ręczna, badminton. Występują także nietypowe sporty, takie jak szermierka czy rugby.
W naszej szkole dominują dwa sporty, są nimi szermierka oraz piłka nożna. Ja akurat ćwiczę szermierkę i bardzo polecam ten sport, ponieważ bardzo rozwija mięśnie nóg oraz refleks. Dobre są także sporty wodne, takie jak windsurfing, nurkowanie ze sprzętem lub bez albo po prostu pływanie.
Podsumowując:
Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem na nudę nie jest gapienie się w telefon lub monitor komputera, tylko wyjście na dwór. Zachęcam wszystkich czytelników tej gazetki do uprawiania sportów.
GGaming (5E)
"Jaką książkę zabrałabym na bezludną wyspę"
"Psie sucharki" Marii Apoleiki, czyli wszystko, co powiedziałby pies, gdyby umiał mówić. Osobiście stwierdzam, że wzięłabym tę pozycję ze sobą na bezludną wyspę. Dlaczego? W zasadzie nie mam jednoznacznej odpowiedzi, co wpływa na mój wybór.
Wiem jedno, książka jest nie tyle zabawna, co daje cenne wskazówki. Uświadamia, ile błędów popełnia człowiek, w kontakcie ze swoim pupilem. Przecież całe życie się uczymy. Warto wziąć sobie do serca i tę kwestię. Jeśli oczywiście posiadamy i kochamy futerkowych przyjaciół.
Uwielbiam wszystkie czworonogi. Nie mogąc zabrać psa, wybieram książkę o nim. Zaciekawi, poprawi nastrój, pochłonie w długie wieczory. Będzie moim sprzymierzeńcem w walce z samotnością. A może stanie się coś jeszcze, co na obecną chwilę wydaje się niemożliwe. Jak chociażby to, że pewnej nocy pojawi się u mnie na wyspie wyśniony, książkowy pies... Przybiegnie, zaszczeka, zawoła do zabawy, stanie się realny... Będę mieć kompana na dobre i złe. Przecież od czego są książki? Mają pobudzać wyobraźnię! ;-)
Mogłabym wziąć na wyspę "Leksykon chorób tropikalnych", poradnik "Jak radzić sobie w dziczy" albo "Zbiór map" z dołączonym do niego kompasem. Tylko po co? Ja tam mam się odprężać i nie przejmować ewentualnymi problemami. Przede wszystkim nie wolno mi panikować, a te wyżej wymienione z pewnością by mnie na to nakręcały.
Zdecydowałam się na "Sucharki", bo wiem, że przyjemnie spędzę z nimi czas..., napawają optymizmem. Zawsze, gdy po nie sięgam, uśmiecham się serdecznie. W dużej mierze jest to zasługa znajdujących się tam ilustracji. Książka jest dużym komiksem. Jako ich fanka uważam, że nie ma lepszego wyboru. Niebanalny dowcip, historie, ciekawe rysunki kładą resztę na łopatki... ;-)
Sara Zangana (5B)
zwyciężczyni konkursu "Jaką książkę zabrałabym/zabrałbym na bezludną wyspę?" organizowanego przez panią bibliotekarkę Justynę Ćwik
- Jasiu, jaka jest twoja wymarzona szkoła - pyta pani.
- Zamknięta, proszę pani!
- Wiesz mamo, Kazio wczoraj przyszedł brudny do szkoły i pani go za karę wysłała do domu!
- I co, pomogło?
- Tak, dzisiaj cala klasa przyszła brudna.
Koniec roku szkolnego.
Synek przychodzi ze szkoły.
- Tato, Ty to masz szczęście do pieniędzy.
- Dlaczego?
- Nie musisz kupować książek na przyszły rok - zostaję w tej samej klasie.
Pani się pyta Jasia:
- jak podzielić 8 jabłek na 5 osób?
Jasiu:
- najlepiej ugotować kompot.
Jasiu wraca ze szkoły.
- Tato, tato pani zadała pytanie i tylko ja się zgłosiłem.
- Tak? Brawoooo, a jakie to było pytanie?
- Kto nie odrobił zadania domowego?
Na lekcji języka polskiego nauczyciel pyta:
- Czym będzie wyraz "chętnie" w zdaniu: "uczniowie chętnie wracają do szkoły po wakacjach"?
Zgłasza się Jasio:
- Kłamstwem, proszę pana…
Jasiu przychodzi do szkoły i pyta się nauczycielki:
- Czy ukarałaby mnie pani za coś, czego nie zrobiłem?
- Oczywiście, że nie!
- To ja nie zrobiłem pracy domowej.
Maja Nikiel (4A)
Dzisiaj opowiem o BeamNG.drive stworzonej w 2013 r. jako debiutancka gra przez małe studio „BeamNG”. Głównym zadaniem twórców było odwzorować fizykę samochodów, jak np. przepływ oleju w silnikach, model zniszczeń itp. Gra oferuje sandboksowy model rozgrywki, w którym przemierzamy różne lokacje o otwartej strukturze, oddając się przyjemnej jeździe i eksploracji.
Siadamy za kierownicą jednego z bardzo pokaźnej puli pojazdów. Nie mamy tu prawdziwych marek samochodów, ponieważ deweloperzy nie mają licencji, ale znane auta są tu świetnie odwzorowane: np. ETK to jest przerobione BMW. Sama gra nie ma ostatecznego celu. Jest ona we wczesnym dostępie, ale twórcy regularnie dodają nowe zasoby, jak mapy, samochody czy nawet scenariusze! BeamNG.drive posiada parę trybów, m.in. kampanie, scenariusze, jazda dowolna czy tryb kariery, do którego wstęp możemy znaleźć w kampanii „Skalisty Początek”, ale w całości ten tryb jest nadal w fazie testów i jest jeszcze niedostępny. Do wyboru mamy rajdy, wyścigi uliczne, pokazy kaskaderskie czy pościgi policyjne. Naprawdę nie będziemy się nudzić.
Samochody posiadają swoje konfiguracje, np. lepszy silnik, wersję spalinową czy nawet diesel! Największe wrażenie robi jednak zaawansowana technologia gry, która, oprócz bardzo realistycznego zachowania się auta na drodze, oferuje zniszczenia na wysokim poziomie. Wygięcia blachy czy odpadanie części generowane jest w czasie rzeczywistym, a efekty niewiele odbiegają od tego, co możemy zobaczyć w testach zderzeń prawdziwych samochodów.
BeamNG.drive posiada wsparcie różnych kontrolerów: klawiatury, gamepada czy nawet kierownicy! Gra posiada także widżety, takie jak termika sprzęgła czy silnika. Sama jazda może na początku sprawiać trudności, lecz warto cierpliwie ją opanować, bo gra jest bardzo fajna.
Franciszek Juszkiewicz (6B)
* Grafiki – własne zrzuty ekranu.